sobota, 28 lipca 2012

bez życia

tak własnie sie czuję. Pogoda zmienia sie i to jest gwóźdź do mojej trumny- w kuchni parzy sie własnie fliżanka kawy, która mamnadzieje,przywróci mi troche siły.
Ranek juz nie taki uchachachany jak zwykle, mozolny spacer z panią Pies, która co rusz rozkładała sie na chwilę spoczynku, na środku pasów na przykład;/, tak,że wystawiała moją cierpliwośc na próbę. Teraz Divina poszła z psica do fryzjera-bardzo się biedna męczyła w futrze-a ja sie nastawiam psychicznie na powitanie jej po metamorfozie-wyszwedł z domu dobroduszny niedżwiedż, wróci kościsty, wyalienowany kosmita,a w najlepszym razie smetny ratler.
Przedpołudnie przy garach- warzę dzisiaj moje słynne spagetti-po części dlatego,że obiecałam mamie, a po częsci dlatego ,że mamy lato, które hojnie obsypuje nas świezymi warzywami w ogromnym wyborze, no i po części,żde mam wakacje-czyli nie moge się wymówic brakiem czasu;-).Tak więc czas długi obierałam siekałam, podsmażałam,dusiłam,przyprawiałam-teraz czas na zmiksowanie ton warzyw i pomidorów na aksamitny, gęsty sos. Mniam;-)
Ale przedtem z cała pewnością napiję sie kawy...
NO i pomodlę na Anioł Pański.MOże nawet po niemiecku;-d

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

MIły Gościu;-).Dziękuję za odwiedziny i mam nadzieję,że zostawisz po sobie dobre wrażenie.Jeżeli chcesz cos napisac zaprszam,ale jeżeli chcesz sie tylko wyładowac, wysmiac czy obrazic kogos, to nie jest właściwe miejsce. Życze dobrego dnia lub nocy;-)